Zwiastun Filmowy

Pojawiła się nowa zakładka z zwiastunem filmowym opowiadania. Zapraszam serdecznie do obejrzenia.
Wideo umieszczone nad rozdziałami jest tzn. Opening'iem.
W zakładce 'Bohaterowie' są dodanie nowe osoby które pojawiły się w opowiadaniu.
W Zakładce 'Fabuła' pojawił się filmik, zapraszam do obejrzenia.
Pojawiła się zakładka pt. "Sezon2" jest w niej zawarty zwiastun/opening do sezonu drugiego jaki nastąpi.
Do zakłądki "Sezon 2" doszedł opis opisujący nowy sezon!!

► New Opening for Feelings Of Despair |FOD|

wtorek, 29 kwietnia 2014

Rozdział 1

                                               Niespodziewana Wizyta.


To dzisiaj - pomyślałam.
To dzisiaj mam lot z Neapolu do Atlanty. Nadszedł czas zemsty na rodzinie Petrovych. Kuzynka pewnie się mnie nie spodziewa, zapewne nawet mnie nie pamięta minęło tak dużo lat, kiedy ostatni raz się widziałyśmy. Od kąt jedyni moi krewni zostawili mnie z obcą kobietą i to zaraz po pogrzebie moich rodziców, a sami zaś zabrali księgę rodziny Calder, wyjechali do Usa i zaczęli nowe lepsze życie. Nie zasługują na litość z mojej strony.
Gdy znajdę się już na lotnisku w Atlancie wcielę w życie swój plan zemsty. Głównym celem mojej podróży jest odnalezienie jedynej pamiątki po rodzinie. Księga rodziny Calder ma bardzo ważne informacje od roku 1864, dlatego chce ją mieć, pomoże mi poznać rodziców. Dowiem się kim byli i JACY byli - do oczu lekko napłynęły mi łzy, chwyciłam łańcuszek, który oplatał moją szyję. Otworzyłam go i ujrzałam zdjęcie mojego ojca i matki - Będziecie ze mnie dumni - powiedziałam i wzięłam głęboki oddech. Po chwili smutek i rozżalenie minęło. Zasunęłam walizkę, chwyciłam ją i wyszłam z mieszkania. 

                                                                        xxx

Po 20 minutach znalazłam się na lotnisku. Gdy przeszłam kontrole minęło dodatkowe 10 minut. Kiedy wreszcie zajęłam miejsce w samolocie mogłam się odprężyć. Nagle usłyszałam jakiś szelest, dobiegał on z tyłu pokładu i przesuwał się wolno do przodu.  Ujrzałam staruszkę z wielkimi okularami, trzymała jakieś reklamówki, nagle stanęła koło mojego siedzenia i zapytała :
- Czy te miejsce obok Ciebie jest wolne ? - z jej ust dobiegł drżący głos.
- Leży tu moja torba, więc to siedzenie nie jest wolne - odpowiedziałam i skierowałam głowę w stronę okna.
- To możesz ją ściągnąć ? - padło następne drażliwe pytanie.
- Niekoniecznie - odparłam i przeszyłam ją wzrokiem zabójcy dodając szyderczy uśmieszek. Zrozumiała, że nie chce mieć sąsiada obok siebie i odeszła szukając, miejsca gdzieś dalej.

                                                                        xxx

Lot trwał z osiem godzin, był wyczerpujący i niespokojny. Jednak gdy dobiegł on końca, słońce przepięknie przywitało pasażerów Atlanty. Pogoda była piękna, słońce mocno grzało, wiatru nie było, jednakże lato to najgorsza pora roku według mnie. Odebrałam mój bagaż i szybszym krokiem ruszyłam ku wyjścia. Masa taksówek stała przy drodze, podeszłam do jednej z nich i chrząknęłam. Z auta wysiadł, młody i niski chłopak, otworzył bagaż i zajął się moją walizką, w tym czasie siadłam na przód auta. Gdy uczynił swoją powinność wsiadł ponownie  do wozu.
- Na ulicę Cherokee Place Southeast. - odparłam. Taksówkarz odpalił auto i ruszył. Po dłuższej chwili byłam już na danej ulicy. Wysiadłam z samochodu i rozejrzałam się.  Nie była to bogata ulica, ale też nie biedna. Zapłaciłam i wzięłam moją walizkę. Udałam się w stronę domu z numerem 341. Weszłam na ganek ciągnąc po schodach bagaż. Gdy znalazłam się przed drzwiami. odetchnęłam głęboko i zapukałam. Długo nie musiałam czekać, drzwi  po niecałej minucie otworzyły się a w progu staną wuj Harold. Włosy miał blond a oczy były niebieskie, ubrany był w granatową marynarkę i jeansy. Nastała niezręczna cisza. Patrzyliśmy się na siebie, mając wrażenie, iż jest to sen. Postanowiłam jako pierwsza przerwać tę ciszę.
- Cześć wujku
- Eleanor - powiedział nie pewnie i przytulił mnie - Co ty tu robisz ? - zapytał.
- Przyjechałam w odwiedziny do mojej jedynej rodziny - odpowiedziałam uśmiechając się.
- Wejdź do środka a ja wezmę twoją walizkę - zaproponował. Ruszyłam ku środka, jednak zatrzymałam się przed progiem. Skierowałam głowę ku dołu, wiedziałam, że jak go przekroczę to wniosę smutek do tej rodziny. Zrobiłam krok do przodu i weszłam nie zastanawiając się już więcej. Rozejrzałam się dookoła. Na wprost wejściowych drzwi znajdowały się schody prowadzące na górę. po lewej stronie była kuchnia oraz salon a po prawej zapewne łazienka. nagle z kuchni wyszła ciotka Caroline. Zrobiła wielkie oczy i przytuliła mnie. Wszystko było tak bardzo udawane, że z chęcią chciałabym wyrwać im serca za to co mi zrobili, niestety musiałam się opanować i również zakryć maską moje oblicze.
- Eleanor! co ty tutaj robisz ? - zapytała z ciekawością. Zaśmiałam się i poprawiłam włosy.
- Przyjechałam Was odwiedzić - odpowiedziałam i wyciągnęłam ręce przytulając ciotkę jeszcze raz.
- Zapraszam do salonu - oznajmiła, po czym wprowadziła mnie do małego  pomieszczenia.
- Jaki on jest ładny - powiedziałam, przecież trzeba było się podlizać.
- Herbaty ? - zapytał wuj, który ledwo co odłożył walizkę na bok.
- Nie dziękuje, a gdzie jest Carina ? - padło następne pytanie. Obydwoje przez chwilę umilkli. Jednak po chwili głos zabrała Caroline.  
- Ona jest u Stefana, wróci bardzo późno.
- Moglibyście mi pokazać mój pokój? Ponieważ najpierw chciałabym się wpakować.- zapytałam.
- Ależ oczywiście - odpowiedzieli równo, jak gdyby cieszyli się, że zmieniłam temat.
Zaprowadzili mnie po schodach na górę, wskazali pokój po prawej stronie, po lewej zaś był inny zapewne należał do Cariny.
- To porozmawiam z Wami za chwilkę - odparłam i weszłam do pokoju. Na przeciwko łóżka znajdowało się wielkie okno, zostawiłam obok niego walizkę i po cichu wyszłam z pomieszczenia. Spojrzałam na zegarek, wskazywał 16:50. Głosy wujków niosły się z kuchni, bez wahania przeszłam na drugą stronę małego przedpokoju i otworzyłam drzwi. Weszłam do pokoju Cariny i zaczęłam szperać jej w biurku. obok lustra była przyklejona karteczka. Uśmiechnęłam się i chwyciłam ją, znalazłam to co miałam znaleźć i wyszłam z czterech ścian.
 Zeszłam po schodach na dół.Wstąpiłam jeszcze na chwilę do kuchni i oznajmiłam rodzinie :
- Musze coś załatwić, proszę nie gniewajcie się- posłałam w ich stronę skromny uśmiech i wyszłam z domu.  Zapewne byli zdezorientowani. Zadzwoniłam po taksówkę, która po pięciu minutach przyjechała przed dom.Wsiadłam i pokazałam karteczkę kierowcy.
- Ulica Wylie Southeast! Już się robi - odparł i ruszył.
Jechałam z 15 minut, gdy taksówka nareszcie się zatrzymała wysiadłam z niej i udałam się w stronę ogromnego domu, położonego oddzielnie od innych posiadłości. Gdy już byłam przed drzwiami zapukałam...



___________________________________________________________
Od Autorki :
Pierwszy rozdział już jest. Mam nadzieje, że spodoba się Wam. Przepraszam za błędy i bardzo proszę o komentarze = wasze opinie. Bardzo są one dla mnie ważne :*
Dziękuje